Och! Teraz będzie soczyście. Trzymajcie się krzeseł, wodzy i koniecznie podciągnijcie popręgi.
Jest to jeden z moich ulubionych grzechów. Do loży szyderców zaliczają się prawie wszyscy: znajomi ze stajni, stajenni, grupka roztrzepanych nastolatek orbitujących wokół stajennych, wolontariuszki, stare wygi stajenne, instruktorzy, RODZICE.
Chyba w każdej stajni jest takie magiczne miejsce (ławeczka, przeszkoda, trybuny, krzak) gdzie w odpowiednim dla siebie towarzystwie z człowieka wychodzi „końskie” alter ego, najczęściej to z piekła rodem. Czym jest Loża Szyderców? To grupa ludzi, która z przesadnym zainteresowaniem podziwia prowadzoną w danym momencie jazdę, zaopatrując to oglądanie w niewybredne komentarze, piorunujące spojrzenia, gromki śmiech i zachowanie pozostawiające wiele do życzenia. Sama niejednokrotnie w takiej loży zasiadałam, mało kto nie.
Postawcie się na miejscu instruktora. Co sobie myśli? Już odpowiadam: co za banda baranów płoszy mi konia? Po jaką cholerę oni tak się drą? Czy chodzi o to, że poprowadziliby jazdę lepiej? Tak, wyobraźcie sobie, że instruktor też się stresuje. Nie tylko w momentach kiedy ktoś zalicza lot szybowca a potem nurkuje w piachu stylem szczupaczym. Nasza praca wymaga skupienia, uwagi i zaangażowania. Proszę, uszanujcie to, że ktoś stara się przekazać swoją wiedzę najlepiej jak potrafi, a to że Ty byś zrobił to inaczej wcale nie oznacza, że lepiej (może do jeżdżącego delikwenta docierają specyficzne polecenia, albo instruktor wypróbował już wszystkiego i szuka dla niego nowych ścieżek rozwoju). Słyszę wszystko i widzę wszystko. Ciebie też. Może instruktor wydał polecenie, którego nie dosłyszałeś bądź przeoczyłeś, albo dane ćwiczenie ma na celu zupełnie inny efekt niż ten który jest w twojej głowie szyderco?
Strona druga, delikwent na koniu. Też kiedyś zaczynałeś prawda? I co, jak się czułeś? Ja z doświadczenia wiem, że większość klientów jest przerażona, zawstydzona, niepewna swoich poczynań. Na dodatek dużo rzeczy nie wychodzi za pierwszym razem, a półsiad bardziej przypomina pozycję na pieska niż dosiad jeździecki. Jakaś pani jest zakompleksiona, bo instruktor każe jej wypinać tyłek, a ona wolałaby wyczyścić wszystkie konie w stajni niż pokazać ci swoje 4 litery w blasku jesiennego słońca. Dzieciak ryczy, bo koleżanka, która zaczęła się uczyć w tym samym czasie jest już dwa kroki milowe do przodu, zaczyna swoje pierwsze galopy, a on nie może ruszyć tego bydlaka z miejsca albo wyjechać dobrze nawet jednej wolty w kłusie. Ale to jest normalne! Dołóżmy do tego ową lożę szyderców. Jak takie osoby reagują? Słysząc gromki śmiech myślą, że śmiejesz się z nich. Efekt? Jeszcze większy ryk. Głośne komentarze typu „opuść piętę” doprowadzają do frustracji, ponieważ to już jest szczyt ich możliwości na chwilę obecną. Pamiętajcie, wy też z początku nie zawsze wyglądaliście na koniu jak Edward Gal na Totilasie. I prawdopodobnie bardzo długo tak wyglądać nie będziecie J
Trzeci, chyba mój ulubiony typ loży szyderców to ten, który obczaił świeżą zwierzynę łowną w stajni, czyli nowego jeźdźca. To zjawisko najczęściej występuje w małych przydomowych stajniach rekreacyjnych, gdzie 90% populacji to okoliczne dzieciaki, a także w stajniach hotelowych. Trzymajcie mnie bo nie ręczę za siebie! Nawet nie wiecie ile razy spotkałam się z takim zachowaniem.
Przyjeżdżałam do nowej stajni, ktoś mnie poprosił o poprowadzenie treningu konia bądź jeźdźca. Ile ja się nasłuchałam, resztę domyśliłam - to wiem tylko ja, koń i jego właściciel. Jako świeże mięsko nieraz byłam krytykowana za styl jazdy, rodzaj wędzidła, źle użyte pomoce, krzywo umalowane oko czy bluzkę z taniego sklepu niegodną tego wykwintnego burżujskiego sportu zwanego dalej jeździectwem. I wiecie co? Mam to serdecznie, głęboko w dupie. Wyrosłam z przejmowania się czyjąś opinią. Najciekawszy jest jednak fakt, że owych pouczeń udzielali mi ludzie, którzy jak się później okazywało ledwo anglezowali, bądź 13 letnie dziewczynki, które myślą, że osiągnęły wszystko, bo naoglądały się filmów z Alice Burton (chwała jej i ukłon z mojej strony) i pojechały na koniu rekreacyjnym bez siodła i na kantarze. Fajnie, brawo wy.
Następna grupa, która zjadła wszystkie rozumy to moi ukochani rodzice. Ci panikujący, zamykający oczy, zmuszający dziecko do jazdy, wspierający pracę instruktora i ci co chcą prowadzić jazdę za niego, w końcu wiedzą lepiej. Heloooł!. Dobra, Aśka, gryź się w język i palce, rozpiszesz się o tej zacnej grupie w innym poście, o ile do tej pory nie znienawidzą cię wszyscy, którzy trafili na tego bloga.
Jest jednak Loża Szyderców, pisana przez duże L i duże S, którą kocham bezapelacyjnie. Wiecie kto to jest? To są serdeczni znajomi ze stajni, instruktorzy, klienci, stajenni i hotelowicze, którzy nie przychodzą wyszydzić mojego sposobu prowadzenia jazdy, czy skrytykować tego, że krzywo siedzę na koniu. To są ludzie uśmiechnięci, a nie wyśmiewający, słuchający, a nie kłapiący dziobami. Tacy, co wspierają, dopingują, wysyłają pozytywną energię. Często też wpadają z lekarstwem w przypadku katastrofy (Iza!). Tym ludziom dziękuję, a wam życzę, abyście mieli ten ostatni rodzaj Loży Szyderców w swojej stajni. Może znacie jeszcze jakieś rodzaje L.S.? Zapraszam do podzielenia się tymi spostrzeżeniami J
Genialne !! ;)
OdpowiedzUsuńIdealnie w punkt.
Już od jakiegoś czasu chodzi za mną prowadzenia bloga trenera jeździectwa. Zmotywowała mnie Pani;)
Dziękuję i bardzo się cieszę, że mogę być dla kogoś motywacją! Jak tylko zaczniesz, zapraszam do wymiany spostrzeżeń!
UsuńBrawo Ty! W końcu ktoś miał odwagę wyrzucić to z siebie! Dziękuję jak pomocnik instruktotra bez papierowy , ale przeżywający to samo! Wielki ukłon w Twoja stronę! :)
OdpowiedzUsuńSuper, że nie jestem w tym wszystkim sama. Postanowiłam pisać o prawdziwym życiu instruktora rekreacji, a nie utopijnej wizji. Choć pewnie wiele osób nie będzie przychylnie na mnie patrzyło myślę, że warto w końcu pokazać jak to wygląda z naszej strony! Płynny przepływ informacji - źródłem sukcesu, zawsze!
Usuń