niedziela, 18 grudnia 2016

Grzech Piąty: NIE KARM TEGO KONIA!!!!


Będzie burza czy nie? Temat zazwyczaj wywołuje dość dużo zamieszania, nawet wśród zawodowych jeźdźców, lecz tak jak zawsze przyjrzyjmy mu się z poziomu rekreacji.
Karmić czy nie? Pozwalać czy nie? Jeśli tak to czym? Jeśli nie to dlaczego? Postaram się dość delikatnie przytoczyć mój punkt widzenia.

                                                                                                         from Pinteres.com 
            
Po pierwsze, trzeba zadać pytanie skąd się bierze nawyk karmienia/dokarmiania/ nagradzania konia. Otóż my ludzie jesteśmy najczęściej wychowywani na zasadzie nagrody i kary i także staramy się te zachowania przekładać na zwierzęta, w niektórych przypadkach może się to sprawdza, w większości jednak nie. Następna kwestia to fakt, że „karmienie konika” stanowi atrakcję dla najmłodszych. Niejednokrotnie słyszałam jak rodzice bądź dziadkowie mówili dzieciakom, że przyjdą pojeździć na kucyku i go później pokarmić. Co potem takie dziecko robi? Na następny raz ledwo zsiądzie z konia i już pcha mu do gęby wielkie jabłko większe od jego chrap, ale co tam, w końcu to kucyk, wszystkożerne to to więc i z giga jabłkiem sobie poradzi. Niestety większość jeźdźców też karmi konia za wszystko, dosłownie. Za podanie nogi, za stanie przy czyszczeniu, za założenie siodła, za dobrą jazdę, za złą jazdę, za darmo, na zaś i na za tydzień. My jako instruktorzy powinniśmy nadzorować ten proceder z wielu względów. Brak uwagi z naszej strony może być zgubny w skutkach, po stajniach krążą różne opowieści jak koń został wielkodusznie dokarmiony co dla właściciela kończyło się serią wizyt weterynarza oraz nieprzespanymi nocami z powodu kolki. Szkoda konia, szkoda człowieka. Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć historia znajomej instruktorki, która opowiedziała mi o babci, która bez niczyjej wiedzy dopasała konika. Czym? Ryżem. Gotowanym. Wiecie jak się sytuacja wydała? Pani spytała czy konie lubią przyprawy, bo w sumie to nie wie czy nie powinna tego ryżu doprawiać… Można dostać zawału, dosłownie.
            
Otóż należy zdać sobie sprawę z istnienia takich osób oraz z faktu mimo wszystko ich dobrych intencji oraz błogiej nieświadomości. Taka pani/pan/dziecko nie widzi nic złego w dopasaniu konika, przecież tak mu smakuje… Znając mój charakter typowego choleryka o ile bym ich nie pozabijała najpierw to na pewno dostali by takie OPR, że mogłabym stracić klienta. Dlatego żeby takich sytuacji uniknąć oraz oszczędzić sobie przynajmniej jednego stanu przedzawałowego dziennie, gdy tylko słyszę hasło : „nakarmimy” zazwyczaj od razu interweniuję. Po co leczyć skoro można zapobiegać? Dla odmiany nie drę kopary jak zawsze, ale EDUKUJĘ. Tak samo postępuję z jeźdźcami jak i z przypadkowymi osobami. Jest to jedna z rzeczy, którą nie zawsze jako instruktor jestem w stanie przypilnować w stu procentach, nie ze złej woli czy lenistwa, ale dlatego, że nie będę jednocześnie w dwóch miejscach naraz. Kiedy już zdacie sobie sprawę z faktu, że jest to jak walka z wiatrakami, zaczniecie podchodzić do tematu tak jak ja. Skoro i tak ktoś obcy będzie tylko czekał na naszą nieuwagę i potajemnie dawał koniuchom łapówki to chociaż chcę mieć świadomość, że zrobiłam co w mojej mocy, aby to było bezpieczne dla zwierząt. Krok pierwszy i najważniejszy uświadamiania: czym karmić konia i co można mu dawać. Osobiście jestem zwolennikiem jak najbardziej naturalnych składników czyli jabłka marchewki etc. Warto przy tym zaznaczyć, że skoro już przynoszą „atrybuty zbrodni” nie powinno stanowić też problemu sprawdzenie czy marchew nie jest zapiaszczona, albo jabłko przekrojone na pół. Zwracam na to uwagę gdyż już nie jedną kolkę przechodziłam przez pół nocy, kilka razy zdarzyło mi się wykonywać koniowi masaż przełyku z powodu jego łapczywości bo nie chciało mu się pogryźć jabłka i połknął całe. Możecie wierzyć lub nie, ale takie rzeczy się dzieją naprawdę. Gdy ktoś pyta o cukier mówię wprost:  jasne, koń lubi, ale czy swojemu dziecku dawałoby się tak chętnie chemię w dodatku psującą zęby? Zazwyczaj jest to najtrafniejszy argument. Dobrym rozwiązaniem dla upartych, a nie przygotowanych do zadania klientów jest posiadanie na wyposażeniu stajni sprawdzonych cukierków dla koni, wiele z nich jest zrobionych na bazie np. składników pasz więc czemu nie. Zastrzegam oczywiście, że fakt iż zakupili pudełko cuksów nie jest wcale powodem do tego, aby dać je koniowi wszystkie na raz. Choć jak się trafi jakiś tępy gamoń to i tak się nie przetłumaczy, jednak jest nadzieja, że koń po tym nie padnie. Drugi krok uświadamiania: jak karmić konia. Najczęściej mówię, aby wkładać przekąski do żłobu, jeśli nie ma takiej możliwości, dopiero wtedy, żeby karmić z ręki. No i tutaj kłaniają się zasady bhp, które zna każdy koniarz czyli: nie trzymamy palcami, bo koń może przez przypadek je przygryźć, dłoń otwarta, a najlepiej jest złapać za rękę i pokazać. W  przypadku dzieci nauczyłam się, że zamykają rękę w ostatniej chwili albo uciekają, dlatego najbezpieczniej jest przytrzymać maluchowi palce i dłoń tak żeby nikomu nie stała się krzywda i tego też uczę rodziców. Opatrywanie pogryzionych palców, rąk i różnych innych części ciała mam już opanowane do perfekcji dzięki głupocie innych. 20 razy nic się nie stanie, ale za 21 ktoś w końcu może skończyć na szyciu. Po co mi takie atrakcje, domu nie mam czy co żeby bawić się w ambulans w ramach nadgodzin? Powtarzam zapobiegać, nie leczyć! (na coś ta uczelnia medyczna jednak mi się przydała J )
            
Co jeśli chodzi o karmienie w czasie jazdy albo po jeździe? Osobiście nie jestem zwolennikiem. Jedzenie stosuję tylko jako pozytywne wzmocnienie w przypadku młodych koni, najczęściej aby odwrócić ich uwagę od innych strasznych rzeczy typu śmiercionośny czaprak albo inny zawałogenny czynnik. Drugim przypadkiem jest wprowadzanie nowych i trudnych elementów dla konia typu tresura, wchodzenie do przyczepy etc. Każdy ma inne metody, przy różnych koniach nie zawsze sprawdza się to samo. Nie przepadam za karmieniem koni kiedy mają wędzidło w pysku, chociażby dlatego, że koniowi też za wygodnie wtedy nie jest mimo, że to łapczywe stworzenie to i tak połowa wypadnie. O usyfionym wędzidle nie wspomnę. Każdy ma jednak swoją szkołę i nie będę nikomu mówić jak jest prawidłowo, to kwestia podejścia.

                                                                     http://stajniabialoleka.pl/wp-content/uploads/2014/08/Nie-karm-koni.jpg
           
Kolejną sprawą jest uczenie koni złych nawyków. Niestety większość koni rekreacyjnych to konie grzebiące po kieszeniach, rozrywające kurtki albo legalnie podgryzające w poszukiwaniu słodyczy. Niestety, z końmi jak z dziećmi (albo facetami) – uczą się najszybciej tych złych rzeczy. Oduczyć natomiast już trudniej to raz, a dwa, że żadna z tego przyjemność pracować z takim koniem, ani żadne bezpieczeństwo dla osoby początkującej, która nie jest jeszcze w stanie odczytać sygnałów wysyłanych przez konia. Dlatego warto się zastanowić dwa razy zanim będzie się wkładać marchewkę do kieszeni, bo przecież to taka fajna sztuczka jak koń ją sam wyjmuje. Dopóki nie rozedrze twojej nowej stylowej kurteczki z renomowanej firmy jeździeckiej za pół pensji. Siemanko.
            
Następna kwestia – nie znasz konia to go nie karm albo zapytaj o pozwolenie. Tego uczę swoich jeźdźców. To już nie kwestia widzimisię, ale bezpieczeństwa i zdrowia zwierzęcia. Konie tak jak ludzie niejednokrotnie przechodzą leczenie w czasie którego obowiązuje je określona dieta, a każde nieodpowiednie dokarmienie może wywołać katastrofalne skutki. Jasne, najczęściej wtedy na boksie wisi kartka o zakazie karmienia, ale z doświadczenia wiem, że taki zakaz można sobie w d..e wsadzić, bo połowa ludzi powie „ooooo nie zauważyłem” nawet jakby to była neonowa tablica ze świątecznymi lampkami dookoła albo zwyczajnie go olewają. Dodatkowo, konie też mogą być uczulone na niektóre mikroelementy żywności, dlatego tak bardzo zawsze naciskam żeby były jak najbardziej naturalne i „jednoskładnikowe”. Przykładowo jabłko to jabłko, a nie jabłkowy cukierek z aromatami i miksem traw i ziół.

            
Pamiętajcie, konie to nie ludzie, więc nie traktujcie ich tak samo. Kochajcie swoje palce. Szanujcie zdrowie zwierzaków. Edukujcie jeźdźców i nie-jeźdźców dla wspólnego dobra. I żeby nie wku…rzać instruktorów J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!